wtorek, 26 listopada 2013

Akwaforta (Etched City) - K J Bishop

Na wstępie muszę zaznaczyć, że jestem miłośnikiem prozy Gene'a Wolfe'a, którego dzieła liczą zwykle po kilkaset stron i tylko dla potrzeb marketingowych dzielone są na książki.
At first I must say that I'm an admirer of Gene Wolfe's writings that counts thousands pages and are divided only for marketing purposes.

Akwaforta jest subtelną zabawą K J Bishop z czytelnikiem. Początkowo jest to sztampowe techno fantasy. Wykreowany świat stanowi mieszankę Dzikiego Zachodu i pustynnych krajobrazów. Każdy kto widział chociaż jeden spaghetti western poczuje się jak w domu. Bohaterowie, którym przyszło przemierzać tę krainę też nie wyróżniają się niczym specjalnym. Gwynn to typowy twardy zabijaka Gwynn, a Raule jest nieco zmęczoną sobą lekarką. Tych dwoje łączy wspólna przeszłość i ukrywające się w niej sekrety (och nie - nic tak trywialnego jak seks).


Etched City is K J Bishops subtle play with a reader. First pages are typical techno fantasy in desert Wild West. Everybody who saw any spaghetti western will be at home. Hero are as typical as land they wander through. Gwynn is a bad ass and Raule is a doctor tired of herself. Those two are united by their past and secrets that lurk in her (no, no - nothing as trivial as sex).

Fabuła powieści meandruje. Bohaterowie snują się po pustkowiach zdawałoby się bez celu. Niby dokądś zmierzają, ale nie jest to specjalnie zajmujące. Niektóre rozwiązania fabularne wręcz rażą sztucznością. Gdy już ma się ochotę odłożyć książkę i nigdy do niej nie wracać K J Bishop odkrywa przed nami swoją prawdziwą naturę. Naturę artystki nie stroniącej od oniryzmu i niedopowiedzeń, które stanowią o sile tej powieści. Pragnienia postaci, ich poczynania a nawet one same mogą być interpretowane i rozumiane na różne sposoby. Jedni dostrzegą w nich wyłącznie bezsensowne miotanie się po zaułkach dusznego miasta, inni zobaczą w nich lustro z mniej lub bardziej krzywym zwierciadłem. Mnie wielorakość możliwych interpretacji trzymała przy tej książce do ostatniej strony.
Story is as lazy as sunday afternoon. Heroes maunder through the wastes with any significant purpose. Some plts are rather strange (not to say stupid). When one is ready to put down this book to never open it again K J Bishop starts to show her true self. And she is an Artist that loves dreams and innuendoes that make this book so great. Heroes hopes, their deed and even themselves may be construed in many ways. Ona can see in them only meaningles wandering through sultry city, while others will see more or less distorting mirror. This wide spectrum of possible interpretations makes this book great for me.

Nie byłym sobą, gdybym nie wspomniał, że poczynania jednej z postaci Akwaforty nasunęły mi skojarzenia z twórczością Kathe Koja. Co przypomina mi, że wciąż mam Skórę tej autorki do zaliczenia.
Me being me I must notice that one of heroes resembles me writings of Kathe Koja (another great artist).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz