Wesołe chłopaki na kucykach. Do tego stopnia wesołe, że nic nie zrobiły w bitwie. |
Początkowo było nas tylko dwóch (plus organizatorzy), ale w szczytowym momencie zainteresowanych grą było do 7-8 osób (łącznie przez sklep przewinęło się pewnie ze 12 osób chcących popróbwać OiM). Gigantyczna frekwencja jak na Gdańsk.
Fanfary, trąby i oklaski.
Fuksik
Dzięki temu, że przyszedłem wcześnie mogłem uczestniczyć w pokazowej bitwie. Gdybym przyszedł dziesięć minut później siedziałbym przez dwie godziny gapiąc się jak grają inni. Wróciłbym wnerwiony do domu i musiałbym sprać Żonę. Lub bachora. Upiekło im się.
Przywalę im następnym razem.
To oni strzelali do wieśniaczek zamieszkujących Poznań. |
Naprzeciwko siebie stanęli Siedmiogrodzianie (ja) oraz Szwedzi (mój przeciwnik, którego zapomniałem zapytać o imię; on o moje też nie zapytał więc czuję się rozgrzeszony). W skład "mojej" armii wchodzili jacyś kopijnicy - podobno gorące sztuki na rynku OiM - każdy chciałby ich mieć (takie "rary" Pokemony nieco), lekka jazda przemierzająca stepy w zwartym szyku i inna jazda brykająca nieco bardziej na luzie.
Moja armia rusza do natarcia. Paweł coś mamrotał, że robię zdjęcia tyłków. Ja tam widzę tu tylko zady i plecy... |
W centrum pola bitwy znajdowała się jakaś zapadła wioska - nieco przypominała Poznań - wszędzie po kątach prztykały się jakieś owieczki czy inne koziołki. Poznań zdeterminował przebieg starcia - jako że nie lubię tej bestii jak jakiś jełop rozdzieliłem swoje siły na trzy części. Najsilniejsza grupa ruszyła w stronę kirasjerów (ponoć rzeźnicy ustępujący tylko husarii) oraz jakimś takim śmiesznym dragonom czy rajtarom (było ich tylko dwie podstawki - wszystkie pozostałe oddziały liczyły po cztery). Wysłanie kopijników przeciw dwóm oddziałom było z mojej strony "trochę" debilne, ale liczyłem na wsparcie drugiej grupy, która postanowiła poprzedzierać się przez wiochę, przy okazji spieszając się. W efekcie moi pakerni kopijnicy walczyli z przeważającymi siłami wroga, a spieszeni konni wdali się w walkę strzelecką z trzecim oddziałem przeciwnika (jacyś tacy rajtarzy ze specjalną zasadą pozwalającą częściej atakować ostrzałem). Natomiast moja najlżejsza (?) jazda w zasadzie przestała całą bitwę w jednym miejscu (początkowo stała, bo tak chciałem, a w kolejnych turach stała, bo mi punktów rozkazów brakowało albo, bo trochę za późno dowiedziałem się, że dowódca, który przyłączył się do oddziału może wydawać rozkazy tylko jemu).
Po lewej kopijnicy. W środku obrońcy wioski. Po prawej nieroby. |
Kolumna wdziera się do wsi. Kopijnicy zaczynają taniec po lewej. |
Moja śliczna linia kopijników przymierza się do szarży przez pole. Właśnie w dwóch próbach nie udało mi się rzucić mniej niż 6 na k10. Za chwilę słono za to zapłacę. |
Jako że szósta tura raczej nie przyniosłaby nic ciekawego zakończyliśmy w tym momencie grę.
Zatem starcie zakończyło się wynikiem 4-3 dla mnie (co i tak nie miało znaczenia, bo w OiM gra się na scenariusze, a nie na punkty jak w DBA). Bez szału. Co prawda jeszcze w trakcie bitwy okazało się, że przy odrobinie szczęścia (miałem na to około 50% szans) mogłem ją zakończyć w okolicach 3-4 tury - nie wiedziałem, że mogę strzelać do generała, a gdybym wiedział, to może bym do niego strzelił, a gdybym go zabił - wygrałbym.
W tym momencie zakończyliśmy bitwę. |
Trudno mi się do czegoś przyczepić. Zagrałem raz. Było wesoło. Figurki kolorowe niczym tęcza w Warszawie. Niektóre oddziały poginały po polu bitwy niczym mój sąsiad z drugiego piętra windą. Trochę było to dezorientujące dla kogoś przyzwyczajonego do swego rodzaju "niemrawości" DBA. Póki co, gra ma u mnie dużego plusa. Właściwie dwa. Pierwszego za dynamizm. Drugiego za portretowanie historii Polski. Jak już uda mi się pomalować mój podjazd Szwecji - pewnie gdzieś tak w okolicach 2011* roku, to postaram się znowu zagrać.
Poznań jak żywy. |
Po "mojej" bitwie rozpoczęła się kolejna. Jednak nic o niej nie napiszę, bo rozgrywający ją Paweł (koleżka od grania w DBA) zmasakrował swojego przeciwnika i mu trochę zazdroszczę. Za karę nie zrobiłem jego bitwie żadnych zdjęć.
* Tak - wiem, że rok 2011 już był, ale, w moim przypadku, jest to data pomalowania jakiejkolwiek armii równie prawdopodobna jak każda inna
Mowilem ze robisz zdjecia zadom, a nie tylkom. Cos wspominales ze lubisz konskie zady - ja nie oceniam.
OdpowiedzUsuńW kazdym razie pomimo tego ze Siedmiogrod dostal oklep dwa razy (ja gralem w drugiej bitwie Cesarskimi) to mimo wszystko uwazam ich podjazd za mega ciekawy - jest dobry oddzial przelamujacy, jest dobra lekka kawaleria, no i jest strzelajaca piechota, dla niepoznaki wsadzona na konie.