piątek, 23 stycznia 2015

DBA w Orku i Goblinie - 22 stycznia 2015

Udało nam się ponownie spotkać w gronie graczy DBA w Orku i Goblinie. Tym razem było nas "aż" czterech (aż wzięte w cudzysłów, bo odnosi się do warunków panujących w Polsce, gdzie w DBA gra ze 20-30 osób; 4 osoby z 30 to "aż"). Po krótkiej rozmowie zapoznawczej, wymianie kwiatów i całusów* podzieliliśmy się na dwie pary i zaczęliśmy granie.

Tak wiem - dopiski są infantylne.
No ale jak mentalnie ma się 15 lat, to jakie mogą być?
Poza tym dzięki nim wiadomo, kto był, po której stronie.



W parze pierwszej stanęli naprzeciwko siebie Paweł i Adam. Po rozgrywce o standardowej dla DBA długości (około 1 godziny) wygrał Paweł 4-0. Zwycięstwo planowe, bo Paweł z nas wszystkich, jak do tej pory, grał w DBA najwięcej, a dla Adama była to pierwsza gra po kilku latach. Adam wspominał też coś o znacznej liczbie wyrzucanych przez siebie jedynek.
Przeciwko sobie walczyli Portugalczycy i Burgundczycy?
Foty są od boku, bo tam właśnie siedziałem i nie chciało mi się wstawać.
Zwróćcie uwagę na nowatorskie podejście do modelarstwa. Pole bitwy wykonane z ławki i taśmy malarskiej.

Metroseksualni rycerze podziwiają swoje nowe zbroje, a biedni wieśniacy biją się po bokach.

Zbliżenie na metroseksualnych.
Więcej zdjęć nie ma, bo zająłem się graniem, a chłopcy i tak zaraz skończyli.

W parze drugiej Krzysiek zagrał ze mną. W odróżnieniu od pierwszej pary, w której grały dziewczynki narzekające na wyrzucane jedynki tu spotkali się prawdziwi generałowie, których zasady się nie imają. Jak to rozumieć? Ano tak, że przez większą część gry musieliśmy zawracać gitarę Pawłowi i dopytywać: "Jak to zrobić?", "Czy tak można?" lub "Czy w tej sytuacji...?". Paweł był dzielny, nie olewał nas i dzięki temu zakończyliśmy naszą rozgrywkę w "ekspresowym" czasie około dwóch godzin (bez Pawła byłoby to pewnie z pięć).
W naszej grze przeciw sobie stanęły siły Traków i Bizancjum. Bardzo historyczne zestawienie...
Rozstawienie startowe.
Na uwagę wart jest przede wszystkim mój profesjonalnie zrobiony obóz wykonany z taśmy malarskiej.
Taśma malarska rządzi...

Muszę powiedzieć, że w tej rozgrywce przewagi ułożyły się chyba dość równomiernie. Krzysiek lepiej znał zasady. Ja miałem doświadczenie z jednej gry sprzed dwóch tygodni. Dzięki temu, widząc, że przeciwnik ma przewagę w ciężkiej konnicy specyficznie rozstawiłem teren (byłem obrońcą). Dwa lasy po bokach bardzo zawęziły możliwości manewrowania tą konnicą (bodaj pięć podstawek w gardle o szerokości na trzy podstawki).

Zdjęcie niemal identyczne z poprzednim.
Widać jednak - poprzez Krzyśkowy wychył, że już zaczęliśmy zawracać głowę Pawłowi.

Bitwa toczyła się dość standardowo jak na DBA. Główne siły szachowały się w centrum, a walka toczyła się po wspomnianych lasach pomiędzy siłami piechoty i to głównie na moim lewym skrzydle (na zdjęciach także po lewej stronie; na prawym nieco się pomacaliśmy, ale miałem tam przewagę i Krzysiek szybko spasował i odskoczył od moich sił). W efekcie po kilku turach straciłem jedną podstawkę Psiloi (Ps), a Krzysiek po podstawce Psiloi (Ps) i Łuków (Bw). Potem zaczął się etap mędzenia (bo seryjnie rzucaliśmy po 1-2 na PIP, albo jednemu z nas nie opłacało się dążyć do zwarcia i wycofywał siły lub je przegrupowywał).
Wieśniacy pędzą do lasów.
Po wykonaniu tych ruchów okazało się, że graliśmy źle, bo wchodziliśmy w bad going korzystając z ruchów grupowych.
Nie wolno! Potem już graliśmy poprawnie, co było bolesne dla naszych PIP.
Po lewej las, w którym toczyły się najbardziej zażarte boje.
Wypchnięcie Krzyśkowych sił z tej puszczy umożliwiło mi zwycięstwo, ponieważ
Strefy Kontroli wojsk okupujących ten teren skutecznie blokowały siły mojego przeciwnika.

W końcu Krzyśkowi nieco to się znudziło i ruszył swoją konnicą ku mojej linii. Dzięki wąskiemu gardłu i moim kryjącym się po lasach piechocińcach (ruchome stragany z ZOC) mógł jednak wykorzystać do tego tylko dwa oddziały. Ja w centrum miałem oddziałów 4-5. Jednak Krzysiek miał przewagę w jakości - jego oddziały (w tym generalski) były Rycerzami (Kn), a jeden z moich (generał) Konnicą (Cv), gdy cała reszta Lekką Konnicą (LH).
Zbliżenie na sytuację z wcześniejszego zdjęcia, ale lepiej na nim widać podstawki, które wzięły udział w ostatecznym starciu.
Tak - to te konnice w centrum foty.
Więcej zdjęć nie ma, bo się zagapiłem.

W pierwszej turze starcia okazało się, że lekka konnica wycofuje się, ale nie ginie. Podobnie zachował się mój generał. W drugiej otoczyłem podstawkę generalską przeciwnika swoimi oddziałami, co sprawiło, że miałem przewagę bodaj 4 do 2 i do zwycięstwa wystarczał mi rzut na k6 o jeden niższy niż przeciwnika, co mi się udało.

Dograliśmy jeszcze drugie starcie (pomiędzy Lekką Konnicą i Rycerzami), ale zakończyło się ono jedynie ucieczką mojej konnicy. Przy czym nawet gdybym stracił ten oddział (LH), to niewiele by to zmieniło, bo przeciwnik stracił generała, a ja wciąż niszczyłem mu więcej oddziałów.
Gra skończyła się wynikiem 3-1 (lub 4-1 jeśli liczyć generała podwójnie - nie wiem jak to jest w zasadach?).

Potomnym: to było drugie spotkanie graczy DBA w Orku i Goblinie. Za pierwszym razem było nas dwóch: Paweł i ja. Niestety nie miałem wtedy aparatu więc i nie ma z tego spotkania relacji. Właściwie żadna strata, bo przerąbałem wtedy 0-4.

* Możliwe, że kwiatów i całusów nie było, ale na chwilę musiałem wyjść ze sklepu, a chłopcy bardzo mieli się ku sobie więc wszystko jest możliwe...

3 komentarze:

  1. Napisalem naprawde dlugi komentarz, ktory niestety Google mi zjadlo twierdzac ze nie mam jakichs tam uprawnien. W kazdym razie moze chociaz ten sie zachowa: duzy + za to ze chcialo Ci sie zrobic ten bitewny raport.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak gwoli sprostowania - spotkanie bylo trzecie, bo mialem wczesniej okazle grac z Lukaszem w DBA (wlascicielem Orc & Goblin).

    Co do tych generalow to w lidze DBA liczy sie go za trzy punkty - jeden standardowo za element plus dwa bonusu.

    Przy okazji tego tekstu odebralem wazna zyciowa lekcje, mianowicie wiem juz czym roznia sie male dziewczynki od doroslych, prawdziwie meskich facetow - znajomoscia zasad. Jest to cenna porada ktora mam nadzieje kiedys jeszcze wykorzystam.

    Pozostaje miec tylko nadzieje ze czwarte spotkanie juz niedlugo i nie skonczy sie jak ~5 lat temu, kiedy to po pierwszym graniu w Maciusiu postanowilismy zrobic sobie "dluzsza" przerwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, widzisz?!? Znowu narzekasz jak mała dziewczynka...

      Też mam nadzieję, że uda się przekuć nasze spotkania w coś systematycznego. W dodatku poświęconego nie tylko DBA, ale wargamingowi w ogóle.

      Usuń