Październik hobbystycznie stał pod znakiem wielkiej kupy. Wiadomo. Praca. Sraca.
Zagrałem z Młodą ze 2 czy 3 razy w Summoner Wars. Nawet wesoło było. W zasadzie zawsze do samego końca na ostrzu noża. Wicie rozumicie - ostatni rzut. Wspominałem, że jako hobbysta kolekcjoner dokupiłem trzy nowe talie? Leśne elfy (trucizna), Upadłe królestwo (krew dla boga krwi... czy jakoś tak podobnie) i Jaskiniowe gobliny (zerg rush).
No dobra - jeszcze byłem na imprezie planszówkowej. Pograłem w dwa IPN-y (111 i 303). Dziecko mnie ograło. Żona ograła Dziecko. Nie płakałem. Naprawdę.
IPN-y kupiłem. Dwa: 303 i 7.
Może napiszę coś więcej jak mi życie pozwoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz