poniedziałek, 28 grudnia 2015

Opowieść trzech graczy KoW - prezentacja zawodników

Nadeszła pora, by przedstawić uczestników zabawy Opowieść trzech graczy Kings of War. Pierwotnie miało być nas trzech, potem czterech, potem pięciu, ale chyba jednak wróciliśmy do pierwotnej liczby i pierwotnego składu. Luzik.

Wracając do meritum. Wszyscy trzej jesteśmy podstarzałymi pierdołami ze sporymi brzuchami. Wszyscy lubimy gry bitewne, fantasy, historię... Taki standard. Pewnie też któryś z nas lubi muzykę metalową, ale żaden z nas nie może pochwalić się piórami czy chodzeniem w glanach - taki trochę obciach. Czarne koszulki z nazwami szwedzkich/norweskich (ktoś rozróżnia?) zespołów defmetalowych też są raczej żałosne.

Gdyby któraś z naszych fanek, które na pewno pojawią się dzięki tej serii pytała, to niestety wszyscy trzej jesteśmy szczęśliwie zajęci. Głównie dlatego, że nie mówimy naszym Wybrankom prawdy o wydatkach na hobby.

Zatem:

LET'S GET READY TO... RUMBLE!

albo raczej:

Niech ta żenada wreszcie się zacznie.



Mam na imię Wojtek i jestem nerdem. Bitewniakami interesuję się od ponad 20 lat. Jednak na początku problemem w rozwijaniu hobby był brak pieniędzy. Jak już pieniądze się pojawiły, to brakowało czasu (życie, praca itp) i/lub współgraczy, bo tak jakoś wyszło, że wybierałem sobie niezbyt popularne gry. Od lat zatem jestem bardziej zbieraczem reguł i modeli niż graczem. Na szczęście rok temu udało mi się zgadać z Pawłem i, od czasu do czasu, w coś sobie pogramy (głównie DBA). Na nieszczęście niezbyt intensywnie - jak zwykle praca, życie i tym podobne duperele zbyt często stają nam na drodze.

Jak już powiedziałem gram rzadko, a maluję... jeszcze rzadziej. Stąd pomysł na rozpoczęcie własnej odsłony Tales of X Gamers jako motywacji do działania i sposobu na sprawdzenie czy to hobby wciąż jest dla mnie. Nie ma w końcu lepszego czynnika pobudzającego niż szyderstwo kolegów, którym udaje się działać.

Dlaczego KoW? Bo WFB jako produkt Games Workshop padł w dotychczasowej postaci, a czuję sentyment do ras Starego Świata.

Dlaczego ogry? Bo to mało figurek do malowania. Przy czym mam zamiar opierać się na modelach Games Workshop, bo cenowo są atrakcyjne w stosunku do ludków Matic'a. Jako, że zaczynam od zera za pół roku chciałbym mieć armię wartą punktowo około 1.000 punktów, którą dodatkowo będę mógł zasilić posiadanymi goblinami rozszerzając ją o minimum 300 punktów. Przy czym chcę, by w składzie tego 1.000 znalazły się następujące oddziały: dwa oddziały strzelców/bombardierów, jeden oddział zwykłych ogrów, rydwany, silniejsze ogry i jakiś bohater rzeźnik.


No i mnie namówili. Jestem Czarek, beznadziejny przypadek hobbysty nałogowca ze skłonnością do kompulsywnych decyzji. Wojtka czyli Szydercę znam i lubię chyba tylko ze względu na jego osobliwe poczucie humoru, bo miły i ładny to on nie jest :).

Oprócz zwykłego wyszydzania się nawzajem i pogaduch o niczym łączy nas słaba wola-często jeden namawia drugiego na jakieś wariactwo, najczęściej związane z wydaniem kasy na coś, w co i tak nie zagramy. Tak jest w tym przypadku, nie pomalowałem niczego konkretnego od trzech lat, umiejętności skurczyły się do poprawnego nazwania koloru farbki (a i to bywa, że zawodzi). W klubie słynę z pokaźnej kolekcji systemów bitewnych oraz pokaźnej ilości figurek pomalowanych i niepomalowanych.

Dałem się namówić na te szaleństwo, nie wiem tylko, kto od kogo odgapił Ogry czy ja od Wojtka, czy on ode mnie, niemniej wybrałem tę armię ze względu na niewielką liczbę modeli. Modele są dość duże, więc moje trzęsące się łapy niewprawne jakoś powinny sobie poradzić. Dlaczego KoW? Zawsze chciałem pograć w WFB, a nie miałem nigdy armii, więc jest teraz okazja  dorobić się armii do systemu fantasy. Moim celem jest pomalowanie armii z modeli Mantica na tysiąc punktów. DAM RADĘ :).


Jako typowo kanapowy wargamer-hobbysta więcej czasu spędzam oglądając figurki w internecie niż je malując - stąd wziął się mój entuzjazm wobec pomysłu wspólnego motywowania się do malowania na blogu. W Kings of War zacząłem grać niedawno, chyba głównie dlatego że WFB umarło i trzeba było znaleźć nową grę w klimatach fantasy (a Age of Sigmar nieszczególnie mi podpasował). Maluję nadzwyczaj wolno więc moje figurki postanowiłem zabejcować Army Painterem - pewnie stracą przez to odrobinę na "jakości" ale za to daje mi to większe szanse wyrobić się z terminami.

Do malowania wybrałem Empire of Dust, która jest KoW'owym odpowiednikiem Tomb Kingów z WFB - armii którą zawsze chciałem mieć. Już od czasów starych dobrych Hirołsów numer 3 najwięcej grałem nekromantami, widać zostało mi to do dziś. To co podoba mi się w Empire of Dust to spora liczba opcji taktycznych wynikających z zasady Surge oraz ciekawe zasady specjalne, takie jak na przykład odporność na psychologię i możliwość wskrzeszania podczas bitwy swoich nie-do-końca-umarłych wojaków. Poza tym, co tu dużo mówić, jest to armia wprost ociekająca klimatem (i płynem balsamicznym).

Po pół roku malowania chciałbym mieć możliwość wystawienia około 1500 punktów. Obecnie mam gotowy jeden regiment łuczników i jednego bohatera, więc nie startuje zupełnie od zera. W armii na pewno znajdą się dwa regimenty rydwanów, skorpion, dwa regimenty dużej piechoty - zarówno zwykłej jak i latającej, mumie, katapulta (lub dwie...) i jeszcze kilku bohaterów. Jak Allegro da, to może będzie coś jeszcze...

---

Prawda, że jeszcze nie zaczęło się na dobre a już jest śmiesznie? Wszyscy kombinujemy, byle tylko się nie narobić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz