wtorek, 2 grudnia 2014

Infinity w Orc & Goblin w Gdańsku

Kolorowy zawrót głowy - stół nr 1
W ostatnią sobotę w sklepie Orc & Goblin (Gdańsk, ul Słowackiego) odbył się turniejo pokaz gry Infinity. Grę tę obserwuję od długich lat, ale jej nikła popularność w Polsce nieco mnie odstraszała od zakupów. Jednak zapowiadana impreza przyciągnęła moją uwagę, a do sklepu mam rzut beretem, więc zdecydowałem się wpaść (zupełnie nieistotne było to, że akurat miałem wolną sobotę).
Stoły uginały się od makiet. Od modeli jakby mniej, ale takie już zbójeckie prawo potyczkowców (czy jak wolą poligloci „skirmiszy”). Chłopcy grali według zasad YAMS (jakieś tam misje losowane przed starciem, ale w trakcie rozgrywki trudno było to odczuć - może dlatego, że misje, w większości, są tajne.


Szarowy zawrót głowy - stół nr 2.
Tu było najwięcej kolorowych modeli.
Fragment edytowany po konsultacjach z KędzioRem:
Kolorowy stół to produkcja nowej Trójmiejskiej firmy Zen Terrain (opisuję go jako stół numer 1). Ceny nieco niższe niż makiet ze stołu numer 2, na którym królowały domki Micro Art Studio. Stół numer 3 zaś, to samoróbka graczy z okolic Łodzi. Jak nic muszę się z nimi zakolegować, hyhy. Na uwagę zasługują także wydruki - wyściółki stołów. Klasa!
Fragment oryginalny [w nawiasach kwadratowych]:
[Makiety ładne, bo z Micro Art Studio (ceny makiet już jakby mniej, ale do przełknięcia - da się stół zrobić za 300-500 złotych; 300 jak się nie szaleje i chce się dużo postrzelać).]

Chłopcy grali bez zatargów pomimo sytuacji spornych. Bluzgów nie było (znaczy raz czy dwa były, ale od strony stołów, przy których grano w „Medżika de Catering”; co było lekko wsiowe).

Stół nr 3 - chłopaki skończyli swoją grę jako pierwsi
i nudzili się oglądając cudze gry.
Znaczy wymieniali doświadczenia taktyczne.
Ponoć właśnie tą flanką pomknął jakiś Mordechaj i wyrżnął całą armię przeciwnika.
Wciąż stół nr 3.
Sklonowany Silver Surfer atakuje tęczowego ludzika.
Sama gra zaś. No nie wiem. Modele ma ładne. Jedne z najładniejszych na rynku (znaczy znalazłbym z dziesięciu producentów fajowniejszych figur, ale z bazą graczy w Polsce, którą ogarnie dłoń zapracowanego drwala). No zasady chyba jednak nie powalają. Widziałem jak dwa modele stały naprzeciwko siebie; jeden z nich strzelał do drugiego; drugi obrywał; pierwszy strzelał; drugi obrywał... no jak tak ma wyglądać pole walki w XXI+ wieku, to ja przepraszam, ale tego nie kupuję. Chociaż może i w systemie są jakieś reakcje, a chłopaki nie chcieli utrudniać poznawania zasad kilku żywo zainteresowanym grą widzom? Nie wiem. Mnie brakowało możliwości/przymusu ukrycia się po otrzymaniu pierwszej rany. [Edycja: w komentarzu pod postem Klucznik wskazuje, że istnieje w Infinity taka zasada; w korespondencji mailowej to samo napisał do mnie KędzioR]
Wydawało mi się też, że chwilami jest statycznie. Z drugiej strony akcja chyba przenosiła się z jednego miejsca planszy na drugie (głównie obserwowałem stół numer 1). No ale takie są uroki gier, w których obie frakcje lubią strzelać.

Znowu pomalowane chłopaki, ale miały pecha -
- na turnieju było 7 osób i akurat Ci musieli pauzować.
Jakaś taka makieta, która stała i się nudziła z boku.
Wygląda mi na Faqqislam, to wkleiłem ją w tym wątku.
Wsi spokojna, wsi wesoła...
Po chwili zaczęła się rzeź.
Stół nr 1.
Pisałem, że modele ładne. No niby. Na fotach na stronie producenta. Te na stołach niestety świeciły srebrem. Co z jednej strony rozumiem. Sam nie bardzo umiem malować i nie mam na to zwykle czasu (tak to jest jak się rąbie na PS3 w jakieś durnoctwa). No ale na tle tych makiet wypadało to szczególnie słabo. Żona ma przejrzawszy dostępne tu zdjęcia w ogóle figur nie zauważyła... I to chyba najlepiej mówi o tym jak ważna jest farba dla promocji gry (makiet promować już nie trzeba - Żonie bardzo się spodobały; niestety tylko makiety; ceny makiet już mniej; chociaż o dziwo specjalnie na nie nie psioczyła; dziwaczeje Kobiecina na stare lata…).

Te chłopaki miały mieszać na stole numer 1.
Nie udało im się, bo szybko zginęły.
Miały karę za świecenie srebrem.

Domki szare, ale modele pomalowane!
Pamiętajcie dzieciaczki, że kolorowe modele ubarwiają grę.
Żeby nie było, że stękam. Kilka razy w życiu oglądałem cudze granie. Za każdym razem padałem z nudów. Za każdym razem wydawało mi się, że jest za dużo liczenia. W sobotę chociaż pogadałem z miłymi ludźmi (główny animator spotkania - KędzioR, to bardzo kontaktowe chłopię; inni też byli rozmowni).

Jak widać wargaming wywołuje uśmiech na twarzy każdego dziecka...

Na BoardGameGeek to byłoby najchętniej oglądane zdjęcie powiązane z Infinity.
Jedna gra, dwie baby: jedna na ścianie, druga pod ścianą.
Uroczy osobnik po prawej, to właściciel sklepu Orc & Goblin.
Kupujcie u niego, bo jak nie to zwinie sklep, a Wy zdechniecie za karę na ebolę.
Osobnik po lewej jest twórcą (z) Zen Terrain.
Mimo wszystko wciąż myślę, by pacnąć sobie kilka figurek do ALEPH-u. W zamiarach mam starter, Posthumans i jakąś lasencję na motorze. Wyboru dokonałem po długotrwałej analizie... estetyki dostępnych figurek (czytaj oszacowaniu liczby gołych bab we frakcji). A co.




Tak, tak - ze Star Treka pamiętam głównie 7 z 9.

2 komentarze:

  1. Gwoli sprostowania: w Infinity istnieje mechanika wymuszająca schowanie się po byciu ostrzelanym, jednak by do tego doszło trzeba kolejno:
    1. zostać trafionym,
    2. zdać test pancerza
    3. oblać Guts Roll
    Wtedy dopiero chowasz się za osłoną/ padasz na ziemię/ cokolwiek.
    Możliwe, że nie zauważyłeś tego ponieważ jest to zasada, o której najczęściej się zapomina, niekoniecznie z premedytacją. Plus każda frakcja ma co najmniej kilka jednostek, które dzięki Skillowi mogą zdać Guts Roll bez rzutu kością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż mój tekst nawet nie uzurpuje sobie prawa do bycia recenzją Infinity. To raczej zbiór luźnych uwag po pierwszym kontakcie z grą. Możliwe, że wpadnę 11 grudnia do O&G, żeby lepiej przyjrzeć sie temu systemowi. Tak jak pisałem - na figurki Corvus Belli mam smaka od lat. Dobrze, że już jedna rzecz mi się wyklarowała (rekacje).

      Usuń