poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Fullgrim czyli recenzja alternatywnej rzeczywistości

Wy małe zboki. Prawda, że nie skumaliście, że
na obrazku jest okładka?!
Ile ja się naszukałem okładek króliczego pisma...
Oczywiście najlepsze mieli nasi kumple zza Odry.
Coś mi się tam błąkało po głowie, że Dzieci Imperatora to heretycki zakon spejs marinów wyznających Slaanesza - boga deprawacji i rozpusty. No jako stary erotoman gawędziarz nie mogłem, no nie mogłem przepuścić takiej okazji. "Nabyłem drogą kupna" i stałem się szczęśliwym posiadaczem jakże drogocennego tomu przygód wesołej kompanii zboczeńców. Dwadzieścia zeta w portfelu mniej. Wyprzedaż była. Normalnie chodzi toto po jakieś 45 zeta. Wariactwo.

No i drogie Panie (zwłaszcza te, które pod kołderką z wypiekami na polikach - tych i owych - czytały o G(r)eju) oraz wy drodzy Panowie coście z niejednego torrenta pornusa zapuszczaliście lećcie po tę książkę, bo dzieje się w niej, oj dzieje.


W pierwszej części Dzieci Imperatora lądują na planecie FahnSadd'os. Fuckgrim po krótkiej walce z nielojalnymi wobec Imperatora ciemięgami zdobywa harem zamieszkały przez 100 dziewic, 77 niedziewic oraz 23 eunuchów. Jak możecie domyślić się jest to jego pierwszy krok do deprawacji. Pierwotnie bohater Imperium, niczym dżentelmen, prosi jedną z dziewcząt o chwile rozmowy, kupuje kwiaty, bombonierkę i zaprasza na holo film do swej kajuty. Niestety wybranka odmawia tym zalotom, by po dwóch dniach oddawać się kopulacji z jednocześnie trzema spejs marinami, co Fuckgrim przez przypadek podpatruje. To zdarzenie łamie w nim silną wolę. Rozeźlony bohater włamuje się do pomieszczenia, w którym dokonuje się współżycie. Wprost rozrywa na strzępy swoich żołnierzy i utytłany w ich krwi i odchodach penetruje na śmierć biedne dziewczę we wszystkie możliwe otwory, co jest drobiazgowo opisane! W ten sposób Fulgrim kala swoją duszę, która od tego momentu zaczyna podążać mroczną ścieżką zepsucia.

Oblubienice Slaanesha - ostre kobitki.
Fota kradziona z GW.
Na kolejnej planecie Khal'ex ginie osobisty konsyliarz Fuckgrima. Na jego miejsce bohater mianuje miejscowego transwestytę Ahn Cit'yzen. Wesoła para spółkuje z innymi spejs marinami - niektórym z nich pokładowy konsyliarz Fabio montuje waginy w różnych wesołych miejscach. Ponadto, by podnieść poziom ekscytacji towarzyszący kopulacji oraz jej wartość artystyczną wspomniany Fabio montuje dziewczętom porwanym z FahnSadd'os różne dziwaczne utensylia w ustach. Domyślcie się w jakim celu...

Trzecia planeta to sceny orgii, w których uczestniczą resztki dziewcząt z planety pierwszej oraz inne porwane po drodze biedne istoty różnych płci. Istoty te zmuszane są do współżycia z fauną i florą. Najbardziej doświadczone i wytrzymałe stają się demonetkami, których waginy mogą pomieścić nawet 69 penisów.
Jak będziecie się za dużo onanizować,
to skończycie jak ten pan.
Czyli z organami na plecach.
Fota kradziona z GW.
Ostatnia krwią i spermą Fuckgrima znaczona planeta to, nomen omen, Sphermorituri 69. To na niej bohaterowi puszczają wszelkie hamulce (oraz zwieracze) i oddaje się gwałtom na dzieciach (nie rozróżnia chłopców od dziewcząt, ale zagląda im w kenkarty i sprawdza czy mają mniej niż 5 lat). Lubi "to" robić uwalany w fałszywy uśmiech i końskie wnętrzności.
Wyczajcie, że to demon boga deprawacji.
Cztery ręce, krabie szczypce...
Dziwni ci Anglicy.
Szkoda, że Slaanesha nie wymyślili Francuzi.
Dobra - tak naprawdę robiłem sobie jaja. Jeżeli do tej pory nie zajarzyliście, to oznacza, że albo jesteście ciężkimi przypadkami tępaków albo jesteście prawnikami GW walczącymi z naruszeniami ich IP (czyli jednak jesteście ciężkimi przypadkami tępaków).
Francuski Slaanesh miałby piersi.
Tak sądzę.
Na zdjęciu, kradzionym  z internetów,
model Czerwonej Lwicy  do Confrontation.
Zauważyliście cycki?
W rzeczywistości Fulgrim to całkiem przyjemne czytadło, w którym głównym "bohaterem" jest proces przechodzenia przez Fulgrima na ciemną stronę mocy. Oczywiście nie znajdziecie w tej książce scen wyuzdania i gwałtów (zwłaszcza na nieletnich). Niby tam coś majaczy na horyzoncie, jakiś kał, kopulacja i zabijanie w trakcie, ale musicie bardzo wytężać wzrok, by ujrzeć to dokładnie (wtręt dla tępaków: sceny są, ale wyrazy takie jak "penis", "wagina" i nie daj bóg "sperma" są zakazane). Chyba to nawet lepiej, bo zamiast pieścić genitalia pod kołderką można skupić się na fabule, a ta jak na książki GW jest znośna. Fulgrim z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej zatraca się w herezji. Jednym z jego podwładnych się to podoba. Innym mniej. Na pierwszym planie przedstawiona jest też tragedia zwykłych obywateli Imperium oraz stygmaty zupełnie innego zepsucia niż to uwielbiane przez Slaanesha.
Wyrasta to ponad średnią GW.
Niemiecki Slaanesh też miałby cycki.
Model do Freebooter's Fate (zdjęcie kradzione - jak zwykle).
PS W książce występuje pewien Fabiusz (nie Fabio), do którego czuję swoistą "miętę", bo to jeden z pierwszych modeli do Warhammera 40k, które zobaczyłem w swoim życiu
Niby to też spejs marine, a jakiś taki inny.
Model niezmieniany od tysiąca lat.
Fota kradziona z GW.

4 komentarze:

  1. He he, dobre! Przez cały pierwszy akapit "streszczenia" książki zachodziłem w głowę, czemu nie pamiętam tych momentów :D Dopiero przy drugim wyszło mi, że ktoś tu se robi jaja.
    Zgadzam się z ocena, książka na prawdę dobra (jak na standardy GW) i warta polecenia. Inna rzecz, że każda z wydanych u nas części Herezji trzymała pewien poziom. Żałuję, że nie udało się wydać jej do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale prawda, że moja wersja jakby ciekawsza? :)

      Książki GW trzymają poziom "żółtych tygrysów" - dzieje się, zazwyczaj bez sensu, ale "się czyta". Ta wyrasta ponad poziom ze względu na niespejsmarinowych bohaterów. Szkoda, że nie rozwinięto tych postaci bardziej.

      Usuń
    2. Sugeruję napisać sequel - "Fulgrim 2, czyli faster, harder, deeper". Motto książki - Mów do mnie brzydko i po niemiecku. ;P

      Oczywiście, większość pozycji GW to czytadła, choć niektóre (jak rzeczona Herezja, czy pozycje Dana Abnetta) wybijają się ponad tą przeciętność. Aczkolwiek nie ma co oczekiwać bóg wie jakiego poziomu intelektualnego i głębi. To dobre przerywniki - odmóżdrzacze pomiędzy ambitniejszymi pozycjami.

      Usuń
    3. Kolega jeden - podówczas literat - rzekł kiedyś, że Conana, to on by napisał w 2-3 dni. Pewnie deczko przesadził, ale te wszystkie GW czytadła powstają w kilka tygodni, to i co spodziewać się wysokiego poziomu. Niestety literatem nie jestem i F2 nie puknę. Chociaż zawsze może powstaćrecenzja takiej nieistniejącej książki...

      Prawdziwy Fulgrim ujął mnie tym, że nie jest to: "biegnie ubrany na różowo spejsmarin chaosu i zabija wszystko po drodze". Tak wygląda tylko 50% książki, hehe. Fulgrim okazał się, mimo wszystko, na tyle dobry, że kupiłem (znowu wyprzedaż) "Ucieczkę Eisensteina", ale poczekam trochę z lekturą. Na jakieś marne dni.

      Jak ktoś chce zapoznać się z wesoło-hardkorową pornografią, to proponuję "Jedenaście tysięcy pałek czyli miłostki pewnego hospodara" Apollinaire'a (chociaż czytałem to ze 20 lat temu i obecnie mój odbiór tej pozycji mógłby być inny).

      Pornografia z niemieckim podkładem? Chyba najskuteczniejsza forma zniechęcania do tej części kinematografii.

      Usuń