poniedziałek, 29 lutego 2016

John Scalzi - Czerwone koszule - recenzja

Scalziego poznałem jako autora "Wojny starego człowieka". Tę napisaną lekkim piórem powieść o perypetiach młodych-starych ludzi w służbie kosmicznej piechoty morskiej (czy jak to w powieści się nazywało) przeczytałem jednym tchem. Żarty były, akcja była, zaduma nawet pojawiła się w którymś momencie. Świetny przerywnik w życiu. Podobnie wartkiej i nieskomplikowanej fabuły przesyconej żołnierskim humorem spodziewałem się po Czerwonych koszulach "Red Shirts".



Tu wtrącenie - pojęcie czerwonych koszul znane jest każdemu trekkie i każdemu co bardziej rozgarniętemu fanowi SF. W oryginalnym serialu Star Trek kapitan dowodzący okrętem kosmicznym wartym miliardy dolarów brał udział w każdej, nawet tej najbardziej skazanej na porażkę, idiotycznej misji. Oczywiście kapitan w takiej misji zginąć nie mógł - widzowie mieliby problem z utożsamianiem się z serialem i identyfikacją bohaterów. Toteż w czasie misji ginęli wyłącznie niżsi stopniem członkowie załogi. Jednocześnie scenarzyści oryginalnego Star Treka wpadli na pomysł, że w przyszłości ludzie będą kompletnymi kretynami* (tu się wcale nie pomylili) i postanowią odróżniać stopnie wojskowe/funkcyjne nie gwiazdkami i paskami na pagonach a... kolorami bluz. W związku z tym kapitan miał bluzę pomarańczowawą, nawigator niebieską, a różne niedojdy... No zgadnijcie. Brawo. Ci wszyscy, którzy szli z kapitanem na debilne misje mieli bluzy czerwone. Niby durne, ale dzięki temu zabiegowi ktoś kto widział dwa odcinki oryginalnego Star Treka wiedział, że nie ma co przywiązywać się do postaci ubrano na czerwono.
No przecież, że kradzione. Sam bym tego nie wymyślił.
Przy okazji - nasycenie kosmosu, według scenarzystów oryginalnego Star Treka, roznegliżowanymi młodymi ładnymi kobietami wskazuje, że już wtedy istniało sporo informatyków**.
Aż chce się wyruszyć w kosmos, prawda?
Trochę się zgubiliście, co? Miała być recenzja książki Scalziego, a ten tu pierdzieli o Star Treku. No co ja poradzę? Musiałem jakoś osłodzić zdradzenie najważniejszej tajemnicy fabuły. Bohaterami książki są prawdziwe czerwone koszule na prawdziwym okręcie kosmicznym. Czaicie? Jesteście ubrani w czerwoną piżamę i dociera do Was, że jak ruszycie z kapitanem na następną misję, to na 50% jesteście martwi? Dlaczego 50%? Bo wyruszacie z kapitanem i jeszcze jedną czerwoną koszulą.

Zapowiadało się ciekawie. Pomysł intrygujący. Bohaterowie sztampowi. Język blogowy - mało opisów świata - w końcu każdy z nas debili wie jak wygląda okręt kosmiczny, nie? Po kiego to opisywać. Szary, duży, fascynujący i ma torpedy fotonowe. No mówiłem - po co to opisywać? Fabuła początkowo nawet przyjemna. Jakieś śmichy hihy. Lekka tajemnica. Człowiek jara się, że będzie zabawnie, a tu nagle jeb. Nudy. Akcji brak i rażąca przewidywalność - piszemy dla rynku amerykańskiego - musi być szczęśliwe zakończenie. Jest. Za to gagów brak. Napięcia mało. Można łyknąć w pociągu, bo czyta się szybko.
Baba z wielkim cycem.
W książce takiej nie ma.
Książka ma jednak sporą wartość poznawczą. Dzięki niej dowiedziałem się, że Scalzi był współscenarzystą (czy tam innym konsultantem) Gwiezdnych Wrót: Wszechświata. Serialu, który śledziłem zapamiętale i wkurrr się na maksa, że jakieś cioty skasowały go po drugim sezonie. Co prawda był to taki Star Trek trochę, ale z sensownym wytłumaczeniem dlaczego kapitan okrętu czasami bierze udział w debilnych misjach. Podkreślam: czasami.
Taki tam bonus. Ucieleśnienie wszystkich małoletnich onanistów z lat '90.
Tak - widzę Wasze uśmiechy...
Rhona Mittra grała w GW: W!
Nie głupki - GW, to nie Games Workshop.
* Dlaczego kretynami? Teraz wyobraźcie sobie taką sytuację na polu bitwy. Wrogi wam i paskudny zły kosmita. Nazwijmy go na przykład zupełnie przypadkowo Klingonem. Więc ten wrogi wam i paskudny zły Klingon widzi 10 ziemian z fazerami. Dziewięciu ma bluzy czerwone, a jeden ma bluzę niebieską. Jak się domyślacie - do kogo najpierw spróbuje strzelić Klingon? Brawo. Domyśliliście się. W Star Treku Klingon zawsze zaczynał od wyeliminowania dziewięciu szeregowych żołnierzy ubranych na czerwono.
** Informatyk - koleżka, w otoczeniu którego istnieją wyłącznie kobiety młode, ładne, z miseczką G. Lub H. Patrz ilustracja poglądowa niżej:


Jest 29 lutego i musiałem coś zamieścić na blogu. Następna taka okazja za 4 lata. Ostatnio zresztą jakoś sporo czytam i pewnie będzie więcej wpisów tego typu. Opowieść trzech graczy też wróci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz